Dla osób, które znają mojego bloga od samego początku, myślę że pamiętają, że już kiedyś wspominałam o owym barwniku w poście na temat pochodzenia czerwieni. Poniżej wstawiłam link dla przypomnienia osobom, które już czytały oraz dla osób, które jeszcze nie miały okazji przeczytać.
Zatem wiemy już co to jest koszenila, a teraz nieco więcej na temat samej produkcji. Barwnik ten otrzymuje się z owadów - czerwców kaktusowych - które żyją na kaktusach z rodzaju opuncji, w tropikalnych częściach Ameryki Południowej oraz Meksyku. Owady te są zbierane, następnie suszone i mielone., a także łączone z kationami sodu, potasu, wapnia i amonu. Potrzeba, aż około 155 tysięcy owadów, aby wyprodukować 1 kg barwnika :o Nieźle, co nie?
Do właściwości koszenili można zaliczyć takie jak trwałość, rozpuszczalność w wodzie, odporność na utlenianie, niskie temperatury oraz promienie słoneczne (nawet bardziej niż barwniki sztuczne).
Swoje zastosowanie znalazła w barwieniu tkanin (kiedyś barwnik pozyskiwano z czerwców polskich, ale zostało to wyparte przez produkcję z czerwców kaktusowych, w celu obniżenia kosztów), kosmetyków (np. róż kosmetyczny) oraz żywności (lody, jogurty, inne produkty mleczne, kremy, ciasta), a nawet leków.
Dopuszczalne dzienne spożycie tego barwnika to 5 mg/kg m.c. Także nie jest możliwością przedawkować kwas karminowy, zważywszy na to, że aby uzyskać pożądany kolor wystarczy niewielka ilość. Koszenila jest mimo wszystko barwnikiem naturalnym, także nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. W pojedynczych przypadkach może wywoływać objawy astmy, alergii, katar sienny, bądź nawet wstrząs anafilaktyczny (rodzaj nagłej, ciężkiej reakcji alergicznej lub niealergicznej, która może doprowadzić do śmierci - patrz wikipedia). Wynika to jednak z obecności różnego rodzaju zanieczyszczeń, a nie samego barwnika.
Może ktoś z was spotkał się kiedyś z nazwą czerwień koszenilowa i zastanawiał się czy to jest to samo co koszenila. Odpowiedź brzmi nie. Czerwień koszenilowa jest to barwnik azowy, sztuczny i on jest już niebezpieczny dla zdrowia, zwłaszcza dla alergików i astmatyków, ponieważ wzmaga objawy alergii, lub może powodować alergię. Jako dodatek do żywności jest on oznaczony symbolem E124.
Podsumowując, koszenilę można spokojnie używać czasami w bardzo niewielkich ilościach. Pod warunkiem oczywiście, jeżeli nie jest się wegetarianinem, bądź weganinem lub też jeśli nie czuje się obrzydzenia spowodowanego tym, że jedząc ulubiony jogurt np. truskawkowy, odkryje się w składzie karmin, produkowany z owadów. A jakie wy macie zdanie na ten temat? Unikacie produktów z tym barwnikiem, czy nie przeszkadza wam pochodzenie koszenili? Piszcie w komentarzach :)
Bibliografia:
1) https://dietetycy.org.pl/koszenila-na-talerzu/
2) https://potreningu.pl/articles/4058/koszenila---barwnik-spozywczy-z-owadow
3) https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwas_karminowy#Otrzymywanie[4]
Raczej nigdy nie przejmowałam się takimi rzeczami, ale teraz może zacznę.
OdpowiedzUsuńTo jest robione z robaków? O fuj! Nie znoszę ich. To jest wystarczający argument, żeby zaprzestać jedzenia produktów z tym barwnikiem.
Czekam na następny! ;*
Doskonale Cię rozumiem. Ja też nie znoszę robaków, chociaż jeżeli już dostrzegam ten barwnik w składzie staram się nie myśleć o jego pochodzeniu. Nie jestem wegetarianką i nie mam alergii, więc aż tak bardzo mi to nie przeszkadza, zwłaszcza, że tego barwnika dodaje się stosunkowo mało. Wiedziałaś, że jest on jednym z głównych składników popularnego i znanego barwnika spożywczego o kolorze czerwonym firmy dr Oetker? Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat, chociaż nigdy o tym nie słyszałam. Jak można robić coś z robaków? Fuj!
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :)
:)
OdpowiedzUsuń